20 lat temu, kiedy 3 szefów republik sowieckich spotkało się w Puszczy Białowieskiej i rozwiązało ZSRS, świat dowiedział się o tym przez telefon – a konkretnie dowiedzieli się telefonicznie wielcy tego świata, zawiadamiani przez trójkę uczestników słynnego spotkania. Nam, maluczkim wydawało się, że my także dowiedzieliśmy błyskawicznie – bo już następnego dnia. Wygląda to na bajkową opowieść – z dzisiejszej perspektywy twittujących polityków, zawiadamiających nas o każdym swoim ruchu w czasie jego wykonywania, albo nawet przed wykonaniem.
Pesymiści na wieść o pakcie białowieskim wpadli w panikę – o „walizkę z guzikiem” – byli przerażeni niepewnością, kto zyska władzę nad największym na świecie arsenałem nuklearnym. To przewidzieli Jelcyn, Szuszkiewicz i Krawczuk – zawierając na ten temat odpowiednie porozumienie. Optymiści widzieli już, jak kraje b. związku radzieckiego włączają się w nurt zachodniego świata, aplikując do grona państw o liberalnej demokracji.
Stało się jak zwykle – po środku. Gdzie dziś są kraje Związku Sowieckiego?
Związek Sowiecki to nie tylko podmiot prawa międzynarodowego – który już nie istnieje. To także obejmująca 1/6 globu mentalność, sposób widzenia świata zewnętrznego, izolacja od tegoż świata, specyficzne myślenie o człowieku, społeczeństwie i gospodarce. Komunistyczne państwo łatwo wpisało się w mentalność samodzierżawia – celebry, rozbudowanej biurokracji, prymatu państwa nad obywatelem. W dużo mniejszej skali sami przecież tej mentalności doświadczaliśmy.
Najdalej od ZSRS są tzw. państwa nadbałtyckie – wprawdzie żadne z nich nie było w puszczy reprezentowane, ale skorzystały chyba najbardziej. Zniknął bowiem podmiot kwestionujący ich ogłoszoną już wcześniej suwerenność – weszły w pełni w świat zachodu , są w NATO, w UE, mają – co widać w kryzysie – w miarę stabilne gospodarki. Ich obywatele cieszą się wolnością wewnętrzną i zewnętrzną.
Dla Zakaukazia rozpad związku radzieckiego to początek powrotu do konfliktów pomiędzy Azerami, Ormianami, Gruzinami, Osetyńcami i kto tam jeszcze jest – wojen odwiecznych, których my zrozumieć w żaden sposób nie możemy, trochę rozumieją je Rosjanie, posiadający 300 letnią tradycję wtrącania się w te konflikty i zyskiwania na nich.
Azja Średnia zamieniła sekretarzy partyjnych w dyktatorów osadzonych w wiekowej tradycji władzy absolutnej – i wygrywa swoje większe czy mniejsze interesy w atmosferze korupcji i w spokoju skraju świata, którym nikt za bardzo się nie interesuje, zanim nosa nie wystawią – a nie wystawiają.
Sygnatariusze paktu białowieskiego – na wiele sposobów tkwią nadal w Związku Sowieckim – symbolicznie i praktycznie. Rosja, po jelcynowskim epizodzie otwarcia na zachód i wolność jednostki powróciła do nieco reglamentowanej demokracji putinowskiej. Rosja przejęła całą retorykę ZSRS i rywalizację o miano mocarstwa – korzystając z koniunktury cenowej na surowce, dosyć swobodnie podchodząc do praw własnych obywateli. O Białorusi szkoda nawet pisać – Baćka nawet nazwę KGB pozostawił bo ładna – oczywiście jest łagodniejszy, bo takie np. protestujące feministki Beria kazałby wywieźć do lasu i zastrzelić – a tu tylko wywieziono i ogolono. Ukraina, po euforii pomarańczowej rewolucji powróciła do sowieckiej normy, Janukowycz szuka raczej chińskiej drogi rozwoju – przez inwestycje a nie przez wolność.
Zdaję sobie sprawę, że kraje b. ZSRS wcale nie muszą marzyć o demokracji w stylu zachodnim – ale nie wierzę, że w dobie Twittera i Facebooka, ludzie tam nie będą marzyć o wolności i własnej podmiotowości obywatelskiej. O własnych prawach do poglądów i uczuć innych niż oficjalna polityka rządu. Polskie media rzadko zaglądają na moskiewskie place – ja zaglądam tam z ciekawością i nadzieją, bo może tam właśnie, w protestach i demonstracjach blogerów i facebookowiczów kończy się faktycznie ZSRS? Czekamy na to już 20 lat.