Debata zawsze jest wartością – szczególnie w kraju, w którym od dawna wszyscy są najmądrzejsi, każdy ma monopol na jedynie słuszne rozwiązania, w związku z czym nikt z nikim nie rozmawia.
Debata zorganizowana dziś przez PiS niestety trochę potwierdziła tezę zawartą powyżej – niewiele w niej było dyskusji nad propozycjami przedstawionymi przez Jarosława Kaczyńskiego. Mam wrażenie, że spragnieni możliwości rozmowy ekonomiści wykorzystywali okazję do zaprezentowania swoich poglądów, z rzadka odnosząc się do konkretnych tez, które przecież były powodem i tematem rozmowy.
Dyskusja była mało spójna – od zagłębiania się w szczegóły po poziom tak ogólny, że aż raził powierzchownością. Odniosłem wrażenie chaosu i jednak braku merytorycznego przygotowania ze strony organizatorów i prowadzącego – jak się wydaje, poza ogólną wizją eventu, który pokaże, że PiS interesuje się gospodarką naszego kraju (co z pewnością w dużej mierze się udało), nikt nie zadał sobie trudu określenia celu dyskusji. Jeśli odrzucimy cel związany z marketingiem politycznym to:
– oceny programu PiS – u nie otrzymaliśmy
– otrzymaliśmy „zajawki” poglądów poszczególnych ekonomistów
– nie usłyszeliśmy żadnej puenty
Wystąpienie końcowe Jarosława Kaczyńskiego było, jak się wydaje, przygotowane dużo wcześniej i miało bardzo luźny związek z tym, co działo się wcześniej – czyli gospodarczy event zaliczony.
Ale nie oceniam wydarzenia negatywnie – mam nadzieję, ze pomimo braku zaproszenia min. Rostowskiego, wymusi ta dyskusja reakcję rządzących. Bo można nie lubić „Sztukmistrza z Londynu”, premiera czy prezesa – ale w normalnej demokracji debata toczy się przede wszystkim pomiędzy rządem a opozycją . Chcemy czy nie chcemy – rządzi Donald Tusk i koalicja PO-PSL, szefem największej partii opozycyjnej jest Jarosław Kaczyński. Pomiędzy dominującymi partiami powinny zaistnieć spory programowe, także te o wizję gospodarczą. Do tej pory spory dotyczyły spraw budzących emocje, nie zawsze budujących państwo.
Z nieuleczalnym optymizmem liczę na to, że event gospodarczy PiS będzie miał skutek uboczny w postaci wprowadzenia gospodarki do debaty pomiędzy partiami parlamentarnymi.