Jarosław Kaczyński przerwał milczenie. Zapowiedział come – back i przejęcie władzy. Zdementował tym samym plotki o wycofaniu się z aktywnej polityki, sam zakpił, że to 20 rocznica odkąd wieszczy się jego odejście. A ja od 2007 roku ze 20 razy słyszałem, że Kaczyński przejmie władzę. Ani w jedno ani w drugie już ze 20 razy nie uwierzyłem.
Z samym prezesem PiS mam od lat problem w jednoznacznej ocenie – czy jest cynicznym manipulatorem, wykorzystującym wszelkie dobre czy złe okoliczności dla osiągnięcia politycznych celów, czy też po prostu człowiekiem autentycznie miotanym złymi emocjami, wierzącym głęboko w to co nam opowiada, wyładowującym swoje frustracje w aktywności publicznej. Niezależnie od trudności w ocenie – nie wiem w jakiej roli jest groźniejszy dla Polski.
Praprzyczyną aktywności publicznej u większości ludzi jest chęć zmieniania świata na lepsze. Dobrego urządzenia, dobrego zarządzania interesami społecznymi, przeświadczenie o noszeniu w sobie recept na problemy. Oczywiście aktywna polityka często wypiera jej uczestników z takich dążeń – scyniczeją w codziennych przepychankach, liczeniu głosów, układzikach i roszadach. Zdarzają się też tacy, którzy trafiają do działalności publicznej z wytyczonymi, bardzo utylitarnymi i osobistymi celami. Materialnymi lub niematerialnymi.
Jarosław Kaczyński od czasu katastrofy smoleńskiej podkreśla swoje motywacje osobiste. O ile mogę zrozumieć myśl o „kontynuacji dzieła brata” – prezydenta RP (jakkolwiekby to dzieło oceniać), o tyle włączenie do tej narracji zmarłej matki – osoby nie prowadzącej działalności publicznej, słowa o jej śmierci spowodowanej sporami politycznymi wokół Smoleńska – przesuwa działalność lidera PiS w rejony prywatnej wojny z całym światem, światem złym, winnym rodzinnych tragedii i nieszczęść.
Polskie media w obliczu śmierci matki braci Kaczyńskich zachowywały się przyzwoicie – nie znalazłem nigdzie prób wykorzystywania w jakikolwiek sposób tego faktu, najbardziej niechętne PiSowi tytuły prasowe były wstrzemięźliwe. Śmierć matki Kaczyński wprowadza do politycznej dyskusji sam i zapewne doczeka się mało grzecznych ripost.
Wypowiedzi Kaczyńskiego, który jako motywację do zdobycia władzy wskazuje pamięć brata, a obecnie matki źle wróżą. Wróżą prezesa w fazie mściciela. Destruktora, nie potrafiącego zdobyć się na działania pozytywne. Wskazują na to, że polityka w życiu szefa PiS jest sprawą bardzo osobistą . Że jest emocją, kierującą jego poczynaniami, nad którą nie ma on sam żadnej władzy. Ma władzę nad partią, nad klubem parlamentarnym – nie ma władzy nad swoimi emocjami.
Naturalnym odruchem normalnego człowieka jest współczucie dla kogoś, kto stracił brata, kto stracił matkę. Ale w momencie uczynienia ze zmarłych bliskich sztandaru w walce politycznej o władzę współczucie zastąpi złość.
A ta złość – to pożywka dla dyskusji niemerytorycznych, na żenującym poziomie, którym żadna rada ds. walki z językiem nienawiści nie zaradzi.