Na posłów naszych liczyć naprawdę można. Spać po nocach biedacy nie mogą, tak ich dręczą problemy najważniejsze nasze. A kiedy już po nocach nieprzespanych bladzi i zmartwieni stawiają się w parlamencie, z werwą przystępują do naprawiania ojczyzny.
Ale myli się naiwniak, który sądziłby że najpoważniejszymi problemami Polski AD 2013 jest deficyt budżetowy, rosnący dług publiczny czy czarna dziura, o potocznej nazwie KRUS, w której znikają pieniądze publiczne w dowolnej ilości. Myli się także ten, który twierdzi, ze mamy jakieś problemy z finansowaniem służby zdrowia czy polityką energetyczną. Największą, wymagającą natychmiastowej reakcji zmorą Polaków jest handel w niedzielę. A konkretnie praca ludzi najemnych w tym sektorze.
Problem jest tak poważny, że ponad zwyczajowymi podziałami, projekt nowelizacji kodeksu pracy podpisali posłowie PO i PiS, PSL i SP. A jednak potrafią się zjednoczyć, kiedy idzie o sprawy najważniejsze.
Posłowie w światłych umysłach swoich doszli do wniosku, że wytłumaczą nam, nieświadomym niczego Polakom, że: niedziela to dzień święty i święcić go należy, robienie zakupów w niedzielę jest niegodne i rozbija życie rodzinne. Zdaniem posłów dnia świętego kiedy tylko ktoś taki jak ja zostanie pozbawiony szansy na zakupy w niedzielę, to od razu zabierze dzieci swe, by hasać po parkach, deptakach i skwerach ożywiając je ku radości wnioskodawców zmiany prawa.
Państwo posłowie mają nie powiem gdzie fakt, że w wyniku ich noweli zmniejszy się ilość godzin pracy w sklepach, a co za tym idzie jakaś część pracowników straci zajęcie i wynagrodzenie. Będą biedniejsi, ale bardziej uduchowieni. Nie obchodzi parlamentarzystów to, że frekwencja niedzielna w marketach nie wynika z ich rozrywkowej atrakcyjności, ale z faktu, że większość Polaków nie jest posłami. Wielu z nas pracuje w rytmie, w którym niedziela jest jedynym dniem, kiedy mogą się wybrać na większe, i bez porównania tańsze zakupy niż w lokalnych sklepikach . Ale jakie ma to znaczenie wobec świętości dnia świętego?
Posłowie kochani ! Wzrusza mnie wasza troska o mnie i moją rodzinę, jej więzi utrwalane na opuszczonych skwerach. Ale proponuję, najuprzejmiej jak umiem – odczepcie się od regulowania mojego życia, nie wyznaczajcie mi dni na zakupy, na spacery po parkach, sposobów na wzmacnianie więzi rodzinnych. Ja sobie je sam wyznaczam, sejm do tego nie jest mi potrzebny. Wypełniajcie przykazanie „Dzień święty święcić” dla siebie i po swojemu. Stosujcie te zasady do siebie, ode mnie się odczepcie. Przestańcie w imię religii grzebać przy gospodarce, bo to skończy się źle. A jeśli już o religii – miejcie w sercu odrobinę chrześcijańskiego miłosierdzia dla ludzi, dla których zatrudnienie w markecie jest podstawą utrzymania. Odczepcie się od ich miejsc pracy.
Zajmijcie się spokojnie modlitwami w sejmowej kaplicy, walkami frakcyjnymi i wyzywaniem nawzajem od najgorszych. Do tego już się przyzwyczailiśmy i to mniej szkodzi Polsce niż takie inicjatywy ustawodawcze.