Ksenofobia i rasizm są obecne na stadionach nie tylko w Polsce. „Lets kick off racism out of futbol” – to międzynarodowa akcja, która pod nazwą „Wykopmy rasizm ze stadionów” dotarła też do Polski. Dotarła niestety nie wszędzie. W odróżnieniu od kibolskiej mentalności, która trafia na salony władzy, do gabinetów prominentów.
W Lublinie,artysta – performer Szymon Pietrasiewicz zainicjował akcję „Lublin dla wszystkich” – promującą tolerancję i otwartość. Elementem tej akcji są bilety autobusowe na odwrocie których pojawiły się komiksowe obrazki – obok fanów Motoru (lubelskiego klubu futbolowego) pojawili się Żyd i Murzyn, na innym kibice klubu (jednopłciowi) całują się. To, że lokalni kibole uznali komiksy za „niezgodne z ich wartościami” to pół biedy – mało dziwi. Ale to, że ich zdanie podzieliły najpierw władze klubu, a potem prezydent miasta – to skandal!
Klub zaprotestował przeciw „nieuprawnionym przejawom wciąż jeszcze obowiązujących stereotypów i półprawd, szkodzących wizerunkowi środowiska piłkarskiego, które m.in. dzięki takim nieudanym >artystycznym< projektom kojarzone jest z rasizmem lub homofobią” Na poparcie tez klubu kibole urządzili marsz na lubelskim deptaku skandując: „Pietrasiewicz won z Lublina” , „Stop tolerancji dla tolerancji”, „Wielka Polska katolicka”, „Pietrasiewicz ch… ci w d…” Przeurocze i odległe od stereotypów o kibolach, nieprawdaż?
Mały coming out. Jestem z Lublina, wychowywałem się w blokowiskach wielkoprzemysłowej klasy robotniczej na Kalinie, tam chodziłem do szkoły i tam kibicowałem Motorowi. Od wielu lat nie mieszkam tam i nie głosuję – ale w sposób naturalny Lublin mnie boli i we mnie jest. Do szewskiej pasji doprowadzają mnie doniesienia o losie akcji „Lublin dla wszystkich”.
Bo prezydent Lublina Krzysztof Żuk, jak to się mówiło u nas na Kalinie, „spękał”. Zobaczył kiboli na Krakowskim Przedmieściu i cofnął bilety z dystrybucji. Poddał się w obliczu garstki krzykaczy, którzy nie lubią Murzynów, Żydów i każdego kto jest jakkolwiek inny. Dla tych ludzi, kalających żółto-biało- niebieskie barwy klubowe głupotą, inny równa się gorszy. Ale tym samym skalał wizerunek prezydent miasta – przyjmując ich sposób myślenia, ustępując ich żądaniom, przyznając im rację.
Michał Boni chce powoływać rady, walczące z językiem nienawiści itp. zjawiskami. Może warto, by to wielkie dzieło rozpoczęła PO we własnych szeregach. By zaczęła walczyć z ksenofobią i kibolstwem w obsadzonych przez siebie ratuszach – Żuk to nominat Palikota z jego „późnokonserwatywnego” czy też „wczesnoliberalnego” okresu – jeszcze szefa regionu PO.
Akcja Szymka Pietrasiewicza trafiała w sedno problemu – kibole Motoru, mimo braków sukcesów sportowych sportowych klubu, górują w statystykach policyjnych i nieformalnym rankingu stadionowych bandytów. Prezydent Lublina powinien być pierwszym, który taką akcję wbrew wszelkim protestom powinien wspierać i promować. Szczególnie, przy ambicjach stania się Europejską Stolicą Kultury, miastem spotkania kultur, miasta – dziedzica tradycji wielokulturowej Unii Lubelskiej. Prezydent Żuk stracił tę szansę – przejdzie do historii (oby jak najszybciej) jako prezydent ulegający ksenofobom, homofobom i tchórz. Alibi, w postaci opinii organizacji pozarządowych przychylnych lubelskiemu ratuszowi, nie pomaga – panie prezydencie, spękał pan przed kibolami!
Władza publiczna każdego szczebla ma konstytucyjny obowiązek walczyć z rasizmem i fobiami przeróżnymi – nie kodeksem karnym, ale właśnie wspierając akcje społeczne, które wywołują problem, skłaniają do refleksji. Im bardziej te zjawiska występują – tym większe są obowiązki władzy. W Lublinie, gdzie szefowi dokumentującego historię lubelskich Żydów Ośrodka Brama Grodzka wybija się szyby w mieszkaniu, rozwiesza idiotyczne plakaty przeciw tej działalności (przy pełnej bezradności policji oczywiście), problem jest znaczący. W takim mieście, prezydent słuchający kiboli, czyni problem ogromnym. Kibolstwo na al. Zygmuntowskich (stadion) – pół problemu. Kibolstwo w gabinetach na pl. Łokietka (ratusz) – wielki problem.
W Ostrołęce nie wolno wyświetlać „Pokłosia”. W Lublinie nie wolno walczyć z rasizmem. Daleko stąd do obalenia republiki i rządów ONR?