Polska specjalność – długi weekend – powoduje, że ulice pustoszeją, a drogi stają się przejezdne. Właściwie to jest jakiś pomysł dla ministra Nowaka na przejezdność dróg na Euro – zrobić Polakom dłuuuugi weekend w czasie mistrzostw, wszyscy spokojnie udadzą się na działki, jeziora w góry, nad morze i przejezdność dróg zapewniona…
Długi weekend majowy bierze się ze święta robotniczego implantowanego nam z zagranicy – 1maja, które w erze postindustrialnej straciło swoją czerwonokrwistą wymowę,a wraz ze zniesieniem obowiązku uczestniczenia w pochodzie (lub jak w latach 80-tych ubiegłego wieku – kontrpochodzie) także oficjalno-garniturowy charakter. Do tego dochodzi czysto polskie Święto Konstytucji, która postępowością swoją przypieczętowała los I Rzeczypospolitej. Szczęśliwie te święta zbiegły się w kalendarzu i po dorzuceniu kilku dni urlopu mamy rewelacyjne wiosenne wakacje, w które zamiera życie w urzędach, instytucjach, firmach, jesteśmy jakby bardziej uśmiechnięci. Kazik śpiewa, że
Weekend majowy (szczególnie taki jak obecny – z pogodą godną sierpnia) daje nam dawkę słońca, dzięki której jesteśmy zaprzeczeniem tezy Kazika .
Tak więc prawie wszyscy w końcu kwietnia pakujemy wędki, psy i dzieci do samochodów i wybywamy w miejsca,
Gdzie bursztynowy świerzop, gryka jak śnieg biała;
Gdzie panieńskim rumieńcem dzięcielina pała.
Gdziekolwiek by to nie było (niekoniecznie na Litwie). Przykład dali nam posłowie, wyłapani przez czujną kamerę jednej ze stacji telewizyjnych, jak czmychają w piątek z parlamentu.
Niektórzy oczywiście zostają w miastach – obowiązkowo lewica, która 1 maja będzie napinać muskuły i pokazywać która jest bardziej lewicowa – lewica nowa, imienia własnego przewodniczącego w tradycyjnym anturażu lewicy starej – w Sali Kongresowej – zlikwiduje nam bezrobocie… Lewica stara, ale z nową twarzą (Leszka Millera…) przemaszeruje przez Warszawę w drodze na piknik rodzinny…
2 maja dozorcy flag ściągać nie muszą, bo miłosiernie parlament ogłosił ten dzień Świętem Flagi – faktycznie nie bardzo przedtem wiadomo było – ściągać – nie ściągać? Z flagami na masztach doczekamy 3 maja – kiedy oficjele zagotowani w obowiązkowych czarnych garniturach poskładają wieńce w centralnych punktach miast i miasteczek w tzw. miejscach upamiętniających. Radosny tłum wygwiżdże zwyczajowo wszystkich składających, którzy nie są z PiSu lub innej ultraprawicy.
Cóż robić z perspektywą tak udanego świętowania?
Uciec w Bieszczady, nad morze, rozpalić grilla i cieszyć się słońcem z rodziną i przyjaciółmi. Przez ten czas, jak nas nie będzie, nikt nie zakończy śledztwa smoleńskiego, kiedy wrócimy bezrobocie nadal będzie, mimo najśmieszniejszych nawet 21 postulatów lewicy nowej, po pikniku lewicy starej będzie już posprzątane. Problem kto jest „debeściakiem” : Palikot czy Miller, tez nie będzie rozstrzygnięty.
Sami w tym czasie z dala od polityków, a blisko przyjaciół, wznieśmy okrzyk świąteczny; „Grill niech żyje!!!”