Leniwe wakacje napawały nas niepokojem związanym z milczeniem Prezesa. Przyzwyczajeni do regularnych wyjaśnień kto gdzie stał i stoi, kto prawdziwie genetycznym patriotą a kto farbowanym przedstawicielem kondominium, czuliśmy niepokój. Bez głosu Prezesa rozjaśniającego ciemność, jako kwalifikowane lemingi, nie bardzo wiedzieliśmy, w którą stronę do naszej ulubionej przepaści.
Mogliśmy liczyć jedynie na to, że Prezes nie wytrzyma zbyt długo przewagi PiSu nad PO w sondażach i po raz nie wiedzieć już który, poda pomocną dłoń Tuskowi i jego kolegom. Nie zawiedliśmy się.
Nasz Wielki Humanista, Znawca Genetyki Patriotycznej, Znamienity Badacz Historii i Czołowy Interpretator Rzeczywistości przemawia i nadrabia stracony czas. I jak to u Prezesa – co słowo – to myśli złote dwie…
W wywiadzie dla Do Rzeczy (nota bene – fascynująco wprowadzający w błąd tytuł tego tygodnika) Prezes orzekł: „ (…) Polak w żadnym wypadku nie może mówić, że powstanie(warszawskie) było zbrodnią. Po pierwsze, wpisuje się to w narrację wrogów polskiej niepodległości, tych, którzy realizowali rosyjskie czy sowieckie plany zniszczenia naszej suwerenności i nadania Polsce charakteru kolonii czy protektoratu. Po drugie, jest to ahistoryczne – zupełnie abstrahuje od okoliczności (…) ”. Czyli lubisz powstanie – jesteś Polakiem, masz wątpliwości – zbadaj się dobrze genetycznie, coś z twoją polskością nie tak. I żeby nie było wątpliwości, Prezes od razu znajduje kogoś wartego szybkiej lustracji. Wypadło oczywiście na takiego, który w zasługach dla Polski do pięt Prezesowi nie dorasta, słabo znanego generała Andersa. Czym podpadł Prezesowi? Ano tym, że skrytykował pomysł powstania. Prezes mimochodem zadał pytanie retoryczne – gdzież to był Anders przed 1918?
Wiadomo gdzie był – w czym jednak jego porucznikowanie w armii rosyjskiej (pod koniec wojny w korpusie polskim Dowbora – Muśnickiego) ma być gorsze od porucznikowania Bora – Komorowskiego w armii austriackiej? Jakież to okoliczności pominął Anders w swojej ocenie powstania, których nie pomija znany bojownik Kaczyński w swojej?
Prezes podnosi zalety powstania: „ (…) Dało nam dwumiesięczny festiwal zainteresowania świata Polską (…) . Prawda, że urocze? Dodaje wprawdzie: (…) Niewiele to zmieniło, ale uświadomiło, że Polska walczy (…) – no bo nikt o tym wcześniej nie wiedział, właśnie takiego uświadomienia potrzebowali Stalin i Hitler patrząc na ginące w płomieniach miasto, nieprawdaż?
Historia jest zapisem doświadczeń. Rozważania historyczne, ocena przyczyn, skutków i sensowności przeszłych decyzji politycznych powinna wpływać na sposób postępowania dzisiejszych polityków – to oczywiste. Daleki jestem od ostrości ocen formułowanych przez Zychowicza w „Obłędzie 44”, ale proponowana przez Kaczyńskiego bezrefleksyjność przeraża – przede wszystkim dlatego, że jest czynnym politykiem, szefem największej partii opozycyjnej. Powstanie dobre, bo nasze! Krytykujesz powstanie – nie jesteś Polakiem! Widzisz błędy przyszłości – zdrada!
Nie chcę by rządził nami polityk, podziwiający festiwale urządzane kosztem gruzów i tysięcy śmierci. Nie chcę by rządził nami polityk, bredzący o niewłaściwej (niepatriotycznej czy uległej Rosji) postawie uczestnika wojny polsko-bolszewickiej, więźnia sowieckiego po 1939 roku. I w całej tej, żenującej Polaków sytuacji, można znaleźć tylko jeden pozytyw – Prezes korzystający z prawa do autokompromitacji na temat szczególnie emocjonujący jego własne zaplecze, skutecznie oddala wizję rządów PiS.