Nie ulegnę dziś pokusie i nie napiszę o 13 grudnia – bo to za łatwe, można napisać jeden tekst i od wielu lat go powtarzać. Jaruzelski wydał oświadczenie w którym pisze, że mu przykro i że strzelał do górników w „Wujku” dla dobra zabitych i ich rodzin. Jakoś mnie znowu nie przekonał. Prawica się oburzy, lewica powie że nie wolno dręczyć starszych ludzi. Bohaterowie „Czwartej Brygady” walki z komunizmem będą demonstrować swój nieprzejednany stosunek do PRL, czego z różnych przyczyn nie robili kiedy PRL istniał… rutyna i nuda. Zapowiedziany Marsz Kaczyńskiego stanowi pewne novum – ale zaczekam do wtorku żeby sprawdzić, czy zrobi na mnie większe wrażenie niż Marsz Radetzky’ego
Wystrój supermarketów od miesiąca przypomina, że zbliża się Wigilia, w którą to jak powszechnie wiadomo zwierzęta domowe ludzkim głosem do nas przemawiają. Jako dziecko mocno w to wierzyłem i wyczekiwałem aż odezwie się mój kanarek czy pies – jak się domyślacie czekałem daremnie. Ale zawsze tylko dlatego, że zmorzony wigilijnymi atrakcjami, emocjami choinki i prezentów – padałem spać, tuż – tuż przed tym, jak zaczęłyby gadać…
Mniej więcej 15 000 lat temu udało się namówić jakiegoś wilka, żeby został psem. Wszelkie badania archeologiczne wskazują na to, że pies udomowiony został po do, by był towarzyszem polowań, strażnikiem – członkiem stada ludzkiego. Potem, ok. 9000 lat temu człowiek udomowił owce i kozy – zwierzęta, które były hodowane dla mleka, mięsa i skór. Zwierzęta domowe towarzyszą nam od tak dawna, że nie sposób wyobrazić sobie naszego życia bez nich.
Pomiędzy człowiekiem a zwierzęciem z zasady występowała relacja oparta na swoistym szacunku. Starożytne religie w zwierzętach widziały często przedstawicieli bogów. Arystoteles rozróżniał 3 dusze – wegetatywną, zmysłową i rozumną. Rośliny miały tę pierwszą, zwierzęta pierwszą i drugą, ludzie wszystkie trzy. Św. Franciszek głosił do ptaków kazanie, nazywając je braćmi i siostrami.
To wszystko przychodzi mi na myśl, kiedy czytam o masowym zabijaniu psów na Ukrainie – za cichym przyzwoleniem świata, w ramach przygotowań do Euro 2012 – zabito podobno ćwierć miliona psów. Skupując po 5 hrywien za kg., utylizowano w krematoriach lub przerabiano na mączkę dodawaną do karm zwierzęcych. Tych zwierząt nie usypia się dlatego, że są chore, groźne – usypia się, bo psują krajobraz. Skąd się wzięły te niefotogeniczne bezpańskie psy? Temat na konkurs audio-tele. Dlaczego tolerujemy ich zabijanie? Pytanie na drugi poziom tego samego konkursu.
Jak mało dociera do nas arystotelesowskie przesłanie o posiadaniu zmysłów przez zwierzęta świadczy reakcja na instrukcję prokuratora generalnego dotyczącą uboju zwierząt. Dużą część prokuratorów ubawiła troska o humanitarny i zgodny z przepisami ubój np. takiego karpia. Karp jak wiadomo, nawet zamerdać ogonem nie umie, pływa sobie w tej wannie i nic nie mówi – jak to ryba. A tu raptem ktoś pisze, ze mamy się nim przejmować.
O ile rozumiem, że być może z toku studiów prawniczych zniknęła filozofia czy etyka, o tyle nieco mnie martwi śmiech z przepisów prawa – na straży którego prokuratorzy w naszym, publicznym imieniu stoją. Z cytowanych przez TVN 24 opinii wynika, że prokuratorzy czują się powołani do wyższych celów – i takimi „drobiazgami” zajmować się nie zamierzają, uznając to za ujmę dla prestiżu swojego zawodu. Tak się jednak składa, że prokurator nie ma możliwości wyboru, którego konkretnie zapisu prawa ma strzec – ma się zajmować całością systemu. A ten system, czy prokuratorzy chcą czy nie, obejmuje nie tylko spektakularne zatrzymania w świetle fleszy bulwarówek, ale także ochronę praw zwierząt. I dla pełnej jasności – nie jestem wegetarianinem czy weganem – jestem atawistycznie mięsożerny, uwielbiam schabowe i mam na sumieniu jakąś ilość karpi. Ale nie jest mi obojętne, czy zwierzęta są dręczone. W odróżnieniu od podwładnych prok. Seremeta – przyjmuję jego przesłanie z uznaniem, cieszę się, że przypomniał tak prokuratorom jak i opinii publicznej o tym, że niehumanitarne traktowanie zwierząt jest prawnie ścigane.
Zwierzętami w okresie przedświątecznym zajął się także minister finansów – zapewne w ramach walki z kryzysem strefy Euro, wydał okólnik nakazujący usypianie psów – emerytów służby celnej. Psy te, selekcjonowane i szkolone są postrachem przemytników narkotyków, papierosów itp. Gdyby ustanowić niewielki odpis od wartości wykrytego przemytu – zapewne całą starość mogłyby spędzić w psich Spa. Ale wg ministra – jeśli nie znajdą opiekuna – mają być uśpione. Chwała celnikom, którzy wystąpili w obronie swoich psów – ministerstwo wycofuje się rakiem z pomysłu, dokonując interpretacji (a w tym akurat to ministerstwo jest dobre), że to w ogóle nie o to chodzi, że to o psach chorych i cierpiących, a nie wszystkich i że żadnego psa przecież nie uśpiono. Jakby to żenujące nie było – cieszę się, że w sumie pomysł nie będzie realizowany.
Zbliża się Wigilia – niby już nie wierzę w to gadanie zwierząt – ale trochę się boję co moglibyśmy usłyszeć, gdyby jednak przemówiły.